„First look” czyli ten
moment, gdy w dzień ślubu widzicie się po raz pierwszy. W garniturze, w białej
(niekoniecznie ;)) sukni, w tych niepowtarzalnych przedślubnych nastrojach. Nietrudno
sobie wyobrazić, że tej chwili muszą towarzyszyć wyjątkowe emocje. Dlatego nie
rezygnujcie z tego.
To powinna być chwila
tylko dla Was. Pozbawiona towarzystwa rozemocjonowanej mamy, zestresowanego
taty czy cioci Krysi, która koniecznie musi Was teraz wycałować. Kilka minut w
tej przedślubnej gorączce, gdzie będziecie tylko Wy. Bo przez całą resztę wieczoru
o taką chwilę we dwoje może być naprawdę trudno. (A tak swoją drogą, to jest
jeden z kolejnych plusów jechania do ślubu bez kierowcy – dodatkowe chwilę sam
na sam. :))
Najlepiej pomyślcie
zawczasu, jak to zorganizować. Bo first look jest możliwy nawet jeśli
szykujecie się w tym samym domu, można po prostu ustalić by od pewnego momentu
nie opuszczać swoich pokoi czy też pięter w tym samym czasie. ;) Choć wiadomo,
że wspólne przygotowania też mają swój urok i czasem trzeba po prostu
zadecydować, na czym nam bardziej zależy.
My szykowaliśmy się w
osobnych mieszkaniach. W zasadzie byliśmy osobno już od wieczoru poprzedniego
dnia, ponieważ noc przed ślubem spędziłam u mojej mamy. I nie, nie chodziło nam
o to by zachować jakieś pozory, bo przecież od dawna już mieszkaliśmy razem. My
tylko chcieliśmy właśnie, zadbać o nasze wspomnienia, podsycić przedślubne
emocje. Pamiętam smsa, którego dostałam od Kuby już późnego wieczoru przed
ślubem. Pisał, jak bardzo cieszy się, że jutro zostanę jego żoną itd. Z mojej
perspektywy, fajnie spędzić te ostatnie godziny osobno, by jeszcze bardziej
przeżyć ten dzień i jeszcze mocniej go wyczekiwać. Ale to tylko mój punkt
widzenia.
Nie pomyśleliśmy jednak
odpowiednio wcześniej o tym, jak ten nasz first look zorganizować. U mojej mamy
było sporo osób: mama, tata, fotografowie, świadkowa, siostra, szwagier, dwójka
malutkich dzieci, a gdzieś w międzyczasie to florystyka, to fryzjerka, a na
koniec makijażystka. Działo się. ;) Kuba przyjeżdżał po mnie razem ze swoim
świadkiem i w zasadzie w tym samym momencie co jego rodzice. Liczba osób więc
jeszcze bardziej wzrosła. I jak w tym całym zamieszaniu zobaczyć się tylko we
dwójkę? :P Mieszkanie mojej mamy nie jest duże, nie było możliwości by całą tę
radosną gromadkę zamknąć w jakimś jednym pokoju.
Wiecie, ja już naprawdę
chciałam machnąć ręką, zrezygnować, wpuścić Kubę w ten rozgardiasz i tyle. A
przecież tak mi przed ślubem zależało na tej chwili! I tutaj wielkie dziękuje
dla mojej świadkowej i fotografów, którzy nie pozwolili mi z tego momentu
zrezygnować i zwyczajnie pomogli mi wszystkich wygonić na klatkę schodową. :D Z
drugiej strony zostali też zatrzymani Kuby rodzice i świadek, którzy
przyjechali z Nim. Zostałam w mieszkaniu sama z fotografami (ale ich w takiej
chwili też się nie widzi ;)). Taaaaak, sama…. Już po czasie okazało się, że w
drugim pokoju został mój tata, którego jakoś ominęło zbiorowe wyrzucanie z
mieszkania. Na szczęście poczekał cierpliwie i nie wyszedł stamtąd póki się z
Kubą sobą nie nacieszyliśmy (już widzę moją mamę na jego miejscu :P).
O samej tej chwili nie
będę się rozpisywać, chyba najlepiej te emocje oddadzą zdjęcia. Ale jest coś
naprawdę wyjątkowego w tych kilku pierwszych minutach. I możesz być z kimś od
ośmiu lat, widzieć się co dzień rano, czasem w lepszym, a czasem w gorszym
wydaniu. Znać Go na wylot i być pewnym, że potrafisz przewidzieć jego reakcje,
a potem się tak bardzo, bardzo zaskoczyć. Przecież to ja miałam płakać. ;) Ale
mój nerwowy śmiech też nie był codzienną reakcją. To jest naprawdę niesamowite.
I właśnie w tym momencie ogarnia Was jeszcze większa niezachwiana pewność, że
to jest ten Mężczyzna i że to jedna z lepszych decyzji w Waszym życiu. I że już
teraz wiecie, że będziecie do tego momentu wracać latami.
A potem rusza ta cała
ślubna machina i już nie ma czasu na wzruszenia. :P Żartuje, wiem że u Was
mogło być inaczej. Mogliście się spłakać na przysiędze lub ledwo ją wymówić
drżącym głosem. Też się tego bałam. Ale po tym first looku nic już nie wywołało
we mnie aż takich emocji. I on bezkonkurencyjnie jest moim ulubionym momentem z
tego dnia.
Zdjęcia z tego momentu też
są moim numerem jeden. A gdy oglądam inne ślubne reportaże również budzą we
mnie zawsze najwięcej emocji. Wyrzućcie
więc z domu wszystkich, ale absolutnie nie wyrzucajcie fotografów. :) Dodatkowo
jeżeli jeszcze macie możliwość zorganizowania tej chwili gdzieś w pięknym
ogrodzie, naprawdę daleko od reszty ludzi, to już w ogóle cudownie. U nas tej
możliwości nie było, a świadkowa przed drzwiami musiała powstrzymać moją mamę,
by zbyt prędko do Nas nie weszła. :D
Jesteście już po ślubie?
Szykowaliście się razem czy osobno? A może pierwszy raz zobaczyliście się
dopiero w kościele? Opowiedzcie, jak było u Was. :)
Zdjęcia: Bajkowe Śluby
"Pani Tereso musi Pani wyjść" - nie zapomnę miny Twojej mamy :D Na szczęście po chwili tłumaczenia dała się 'wyrzucić' :) Już ie mogę się doczekać naszego first look'a :)
OdpowiedzUsuńA ja mam problem ze zorganizowaniem "first look" :( Mieszkam w regionie, gdzie przyjazd rodziny Pana młodego i jego samego jest bardzo oficjalny i zanim rodzina wejdzie do domu na błogosławieństwo, panna młoda wraz z rodzicami musi wyjść przed dom przywitać nową rodzinę, pana młodego i dopiero zaprasza ich do środka.
OdpowiedzUsuńJa nie mam zielonego pojęcia jak to zorganizować tak, żeby nie było zamieszania :( Dziewczyny (i panowie;p) macie jakieś pomysły?
Z tradycją czasem niestety ciężko wygrać. Macie na pewno jeszcze trochę czasu. Może warto spróbować o tym porozmawiać z najbliższymi? Przekonać Ich by w momencie, gdy Pan Młody przyjedzie z całą rodziną pod Twój dom, wpuścić Go na chwilę do środka tylko do Ciebie. To trwa naprawdę kilka minut, a emocje są niepowtarzalne. Zaraz po Waszym pierwszym spotkaniu, mogłaby się odbyć oficjalna część powitania rodzin. :)
UsuńTak! Dlaczego ja na to nie wpadłam? ;) zaczęłam szukać rozwiązań, kombinować i chyba "przekombinowalam" w wymyślaniu rozwiązań; zakręcilam się w tym wszystkim, a przecież można to rozwiązać w tak łatwy sposób! Baaardzo Dziękuję za odpowiedź(i podpowiedź:), bo strasznie zależy mi na zorganizowaniu "pierwszego spojrzenia" :)))
Usuń