wtorek, 15 listopada 2016

Do ślubu w okularach czy soczewkach kontaktowych?



Jeżeli na co dzień nosicie okulary to bardzo możliwe, że zastanawiacie się czy iść w nich też do ślubu. Czasem jest tak, że okulary są naszym nieodłącznym atrybutem już od wielu lat i nie wyobrażamy sobie siebie bez nich, nie czujemy się wtedy w pełni sobą. Nie ma więc żadnych powodów, by rezygnować z nich w tym ważnym dniu. Inaczej jest natomiast, jeśli wolałybyśmy sobie bez tych okularów w dzień ślubu poradzić. Bo nie pasują nam do ślubnej stylizacji, bo nie chcemy nimi zasłaniać pięknego makijażu, nie chcemy się przejmować, że nam spadną podczas intensywnych tańców, bo chcemy właśnie w ten szczególny dzień wyglądać nieco inaczej itd.

Opowiem Wam, jak było u mnie. :) Wadę wzroku mam niewielką i noszę okulary na co dzień dopiero od roku (wcześniej zakładałam je tylko na wykładach/w kinie itd.). Czyli w dzień ślubu było to dopiero moje pół roku z okularami. Nie trudno zatem się domyśleć, że podczas ślubnych przygotowań byłam przekonana, że po prostu sobie tego jednego dnia, wyśmienicie bez nich poradzę. Jednak im było bliżej do ślubu, tym bardziej zwracałam uwagę, jak szybko przyzwyczaiłam się do wyraźnego widzenia w okularach i jak niewiele widzę bez nich. A przecież chciałam tego dnia zobaczyć i zapamiętać, jak najwięcej. Widzieć wszystkich moich bliskich, a nie tylko tych co staną metr ode mnie. ;) Dość szybko więc podjęłam decyzję, że pora spróbować zaprzyjaźnić się z soczewkami, których nigdy wcześniej w życiu nie używałam. Moją przygodę rozpoczęłam około trzy miesiące przed ślubem, po to by dać sobie czas na przyzwyczajenie siebie oraz swoich oczu. Nie chciałam ryzykować, że założę soczewki w dzień ślubu pierwszy raz, a już w kościele będę miała podrażnione oczy lub nawet wcale nie będę ich potrafiła prawidłowo założyć. Dlatego gdzieś w okolicach lutego udałam się na wizytę, na której miałam jeszcze raz wykonane badanie wzroku, zostały mi dobrane odpowiednie soczewki oraz nauczono mnie ich zakładania oraz ściągania. Zdecydowałam się na soczewki jednodniowe, ponieważ od początku wiedziałam, że będę ich używać tylko okazjonalnie.

Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie to, że od początku nie miałam najmniejszych problemów z ich użytkowaniem. Zakładanie i wyjmowanie ich zajmowało mi góra pół minuty, a oczy też zareagowały bardzo dobrze. Wykorzystałam ten czas do ślubu i zakładałam soczewki raz na kilka dni, by poczuć się z nimi już na 100% pewnie. Nigdy też nie mamy pewności, czy pierwsze wybrane soczewki nam podpasują, więc warto dać sobie też czas na ewentualny wybór innych. Ja akurat od początku trafiłam na właściwe i czułam się w nich całkowicie swobodnie. Miałam tylko obawy, czy wytrzymam w nich na ślubie aż tyle godzin. Dałam radę do rana, ale z ulgą je też później zdjęłam. ;) I tutaj mała rada, warto zaopatrzyć się w krople do oczu, by zadbać w trakcie wesela o ich nawilżenie, soczewka bowiem z czasem wysycha. Mądra po fakcie, żadnych kropli nie miałam. :P

Dziś po pół roku od ślubu, na palcach jednej ręki mogę zliczyć dni, gdy używałam po ślubie soczewek. Lubię siebie w okularach i na co dzień nie czuję potrzeby żadnych ich zamienników. Cieszę się jednak, że na ten szczególny dzień, zdecydowałam się na soczewki. Dały mi one dużą swobodę i doskonałe widzenie. Nie musiałam też się martwić, choćby o brudne okulary po wycałowaniu przez kilkadziesiąt osób podczas składania życzeń. ;)

Najważniejsze jest żebyśmy znaleźli, jak najbardziej optymalne rozwiązanie dla siebie. Jeżeli okulary są nieodłączną częścią Nas i nie chcemy się z nimi rozstawać, to nie ma żadnych przeszkód by iść w nich do ślubu. Jeśli jednak nie do końca nam ta wizja odpowiada, to warto chociaż na próbę spróbować soczewek. Nie każde oczy się z nimi polubią, ale jak nie sprawdzimy to się nie dowiemy. :)



A jeszcze na koniec dodam, jak było w przypadku Kuby. On okulary nosi odkąd Go znam i ściąga je tylko do spania. Nie było więc mowy, by był tego dnia bez nich. Chyba bym Go przed tym ołtarzem nie poznała. ;)



Bajkowe Śluby

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz