Jesień, za chwilę zima, przemoczone buty, zmarznięte
dłonie, zajadanie czekolady, marudzenie i leżenie pod kocem. Właśnie z tymi
mało przyjemnymi rzeczami zazwyczaj kojarzył mi się nadchodzący okres. „Byle do
wiosny!” mówiłam już w październiku i pomyślcie sami ile czasu zrzędziłam :P W
tym roku mam zamiar wykorzystać ten czas na 100% !:)
To idealna pora na przygotowania
do ślubu: robienie dekoracji, szukanie inspiracji, planowanie i odhaczanie
kolejnych rzeczy z listy (na razie wirtualnej – ale chyba powinnam przelać ją
na papier i oczyścić trochę głowę :P). Jest jeszcze jedna rzecz, która sprawia,
a to wszystko cieszy mnie jeszcze bardziej! A mianowicie fakt, że na
przełomie roku zamieszkamy z moim przyszłym mężem razem i będziemy mogli te
wszystkie cudowności robić i przeżywać już na ‘swoim’ :)
Pół roku do ślubu… :)
Uśmiechamy się do siebie mówiąc „kurczę ale będzie fajnie” :) Tyle fajnych
ludzi w jednym miejscu, i fakt, że będą tam specjalnie dla nas… Gdzieś w autobusie w drodze do pracy zdarza mi
się błądzić myślami i wyobrażać sobie ten dzień i wiecie co? Chyba nie mogę się
już doczekać! Kto wie może trema przyjdzie później, ale póki co cały czas jest
‘całkiem spokojnie’ :) Jednak do czegoś muszę Wam się przyznać :P Pierwszy
koszmar ślubny (hmm… w sumie to drugi bo już kilka lat temu przyśniło mi się,
że Szymon poszedł do ślubu w gumiakach :D) mam już za sobą! Sen o tym, że ślub
jest jutro a ja jestem w miejscu, w którym jestem teraz (czyli chociażby bez
sukienki) wydawał mi się tak rzeczywisty, że ciężko mi było się z niego
obudzić!
Co do sukni ślubnej,
przeżyłam ostatnio miłość od pierwszego wejrzenia! I chociaż to zapewne nie
będzie suknia na którą się zdecyduje (dziewczyna, która ją sprzedaje jest mega
drobniutka i niestety podejrzewam, że się w nią nie zmieszczę :( :P) to
zaczęłam oglądać suknie jak szalona :P Pod koniec listopada umówiłam się z
moimi przyjaciółkami na pierwsze przymiarki. I wiecie co? Mam zamiar
przymierzyć każdy typ sukienki, a najbardziej czaję się na ogromną, połyskującą,
księżniczkową bezę :D Spokojnie… To nie dlatego, że o takiej marzę, nic z
tych rzeczy :P Po prostu mogę i chcę mieć z tego dnia frajdę :) Zakładam, że raz
w życiu będzie ku temu okazja. Wyczekujcie kolejnego postu - na pewno opowiem
jak nam poszło.
Byliśmy ostatnio u księdza
i już oficjalnie jesteśmy wpisani do jego kalendarza. Jedna rzecz nas tylko
zmartwiła, z racji na to, że sala znajduje się bardzo blisko kościoła
chcieliśmy aby ślub odbył się o godzinie 16:00 – ta pora wydawała nam się
najbardziej optymalna, natomiast ksiądz
upiera się na godzinę 15:00. Może kompromisem uda nam się ustalić 15:30, ale
tego dowiemy się dopiero w przyszłym miesiącu.
Od razu po tej informacji
ruszamy z zaproszeniami! Co prawda nie mamy jeszcze nic konkretnego na oku ale
myślę, ze niedługo to się zmieni. Za to mamy Florystkę! I to jaką fajną
Florystkę! :) Agata jest znajomą Szymona (chociaż lata temu też miałyśmy okazję
się poznać) i robi przepiękne rzeczy!
Możecie zerknąć na fb – WONNY, tak właśnie nazywa się jej kwiaciarnia :)
Po krótkiej rozmowie z Agatą od razu wiedziałam, że połączy nas nić
porozumienia. Sielskie klimaty - jak ja to mówię ;P są bliskie Agacie i jestem
pewna, że to będzie owocna współpraca. Agata zajmie się florystyką sali, moim
bukietem, butonierką dla Szymka oraz wiankiem – o ile się na niego zdecyduję.
Co do dekoracji sali dodatkowymi elementami bierzemy to na siebie (mam już tyle
pomysłów, że aż nie wiem na co się zdecydować ;P) Mam nieskromny plan uczynić
naszą sale najpiękniejszą jaką kiedykolwiek była ;)
Niby jest normalnie, dni
płyną nam równie szybko, temat ślubu oczywiście przewija się dość często, ale
nie na tyle żeby się nim ‘zamęczać:)’ a jednak jakoś tak więcej się chcę ;) Ja
wróciłam do regularnej aktywności fizycznej, staram się lepiej jeść, nie wcinać
tyle słodyczy co zazwyczaj. Pełna mobilizacja aby 2 tygodnie przed ślubem nie
obudzić się z myślą, że przydałoby się zrzucić 5 kg :P
Na koniec muszę wspomnieć
o naszych babciach, bardzo kochanych babciach :) Moja gdy tylko usłyszała, że w
formie podziękowań dla gości chcemy zrobić małe słoiczki z miodem, od razu
pojechała i go zamówiła. Ja wypatrzyłam już słoiczki na allegro więc od razu po
przeprowadzce do naszego gniazdka będziemy działać w tym temacie. Babcia
Szymona zaoferowała nam złoto do przetopienia na obrączki, oczywiście bardzo
się ucieszyliśmy! Wiele osób z naszej rodziny, czy też przyjaciół korzystała z tego rozwiązania i zawsze
uważaliśmy to za świetny pomysł. Rozczuliłam się totalnie gdy po wizycie u
babci Szymon opowiedział mi, że babcia oddała Nam swoją obrączkę ślubną,
ściągnęła ją z palca i mu przekazała… Ja się nawet cieszę, że mnie przy tym nie
było bo chyba bym się rozbeczała. Piękny gest :)
A dziś… na pół roku przed
ślubem spotykamy się z naszymi rodzicami. Idziemy na obiad do miejsca, gdzie
odbędzie się wesele, będzie okazja żeby spróbować kilku potraw, no i oczywiście
rodzice będą mieli okazję aby w końcu się poznać :) Niby normalna rzecz, ale
nie uwierzę, że jest tu ktoś kogo choć malutka trema
przed tym spotkaniem nie dopadła :P Tak więc trzymajcie kciuki!
indiaearl |
I zabraliście babci obrączkę? Rozumiem, złoto którego się nie używa w domu, ale babciną obrączkę?? :o Już wolelibyśmy kupić za swoje pieniądze obrączki niż zabierać babci...
OdpowiedzUsuńZabraliście? Serio?:) Proszę czytać ze zrozumieniem :)
UsuńNo dobra, Babcia Wam dała a Wy wzięliście. Tak lepiej?
UsuńA co w tym złego że przyjęli?
UsuńJa od 8 lat noszę pierścionek z obrączki babci. Dostałam go na 18 urodziny, a mój dziadek zmarł 2 tygodnie przed.
Moim zdaniem jest to piękny gest. :-) i piękna pamiątkę będą mieli:-)
Pozdrawiam,
Anna
o rety... też mam narzeczonego Szymona, też 6 miesięcy przed ślubem, jego babcia tak samo przekazała mu swoją obrączkę i tez dajemy miód w podziękowaniu dla gości...
OdpowiedzUsuńKiedy moi znajomi się pobierali a babcia pana młodego chciała im podarować obrączki nie przyjął ich. Powiedział, że to symbol ich miłości a oni będą mieli własne. Mi się wydaje, że wszystko zależy od charakteru jaki posiada zarówno pan młody i jak i młoda. Są osoby, które nie wyobrażają sobie wesela w innym miejscu niż na weselnej sali. My z moim narzeczonym znaleźliśmy urocze miejsce nad jeziorem w naszej okolicy i zdecydowaliśmy się na wynajem namiotów weselnych. Będziemy mieli mniej tradycyjne wesele ale czy to o czymś złym świadczy?
OdpowiedzUsuńW życiu! Ja uważam, że najważniejsze jest postępowanie w zgodzie ze sobą. Jeżeli macie wymarzone miejsce na wesele to, właśnie tam powinno się ono odbyć;)Trzeba dążyć do spełnienia własnych marzeń bo nikt tego za nas nie zrobi:) A swoją drogą... dla mnie pomysł z weselem nad jeziorem wydaje się bajeczny :)
Usuń