Świadek w dniu ślubu
odgrywa wielką rolę, choć oczywiście jest to rola drugoplanowa. Niemniej jednak
można porównać świadka do pomocnika na boisku piłkarskim – może być mało
widoczny, ale bez niego o sukces byłoby trudno.
Dzisiaj skupię się na roli
świadka – mężczyzny, choć oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby były
tylko świadkowe. Uważam jednak, że najlepszą kombinacją jest świadek ze strony
pana młodego i świadkowa ze strony panny młodej. Dlaczego? Odpowiem na to
pytanie pod koniec tego tekstu.
Rolę świadka poznałem w
niedługim czasie z obu stron. Postaram się więc opisać, jak to jest świadkiem
być i świadka mieć. Zacznę z perspektywy pana młodego. Pierwszą poważną decyzją
jest wybór odpowiedniej osoby na to stanowisko. I tu warto się dobrze
zastanowić, gdyż można mocno żałować. Mnie to na szczęście ominęło i swojego
wyboru na pewno bym nie zmienił. Jedynym dylematem w moim przypadku było to, że
tak jak wspominałem, jestem zwolennikiem świadka – mężczyzny, a jeden z
bardziej oczywistych kierunków w obsadzeniu tego stanowiska, czyli rodzeństwo,
odpadało, gdyż mam jedynie siostrę. Tak więc o pomoc poprosiłem swojego
przyjaciela. I tu gorący apel do Was, w wyborze kierujcie się tym, czy dana
osoba rzeczywiście jest Wam bliska i dobrze Was zna, nie warto poddawać się np.
presji rodziny, że musicie wziąć kuzyna Staszka, czy koniecznie rodzeństwo.
Pierwszym z „obowiązków”
świadka jest organizacja wieczoru kawalerskiego. Tu wychodzi to, jak dobrze
świadek Was zna. Oczywiście znajomość znajomością, ale warto zamienić kilka
słów o ewentualnych wizjach tego wieczoru :) Ja martwić się nie musiałem,
wiedziałem że żadnych striptizerek wyskakujących z tortu i tym podobnych nie
będzie, bo jest to nie w moim stylu. Było za to trochę adrenaliny, dobre
jedzenie i zabawa do rana, czyli najlepsza kombinacja. O propozycjach na
wieczór kawalerski i o całej jego organizacji postaram się napisać osobny post.
Nie licząc formalności w
kościele czy urzędzie, kolejny etap to już dzień ślubu (no chyba, że
prosiliście świadków o pomoc w samej organizacji Waszego dnia). Niezależnie od
tego, czy macie fotografów, kamerzystów, czy żadnego z nich, warto poprosić
świadka o uczestniczenie w przygotowaniach do ceremonii. Po pierwsze, jak
bardzo byście nie byli samodzielni, pomoc jest Wam potrzebna. W przypływie
emocji, czy stresu wiele rzeczy może Wam umknąć (krzywo założona mucha, brak
poszetki, butonierki itd.). Tu z ratunkiem przybywa świadek, chyba że sam
stresuje się bardziej od Was :) Bardzo lubię, jak każdy szczegół jest
dopracowany, dlatego jestem bardzo wdzięczny swojemu świadkowi, że zadbał o
wszystko, chociażby o to, żeby mankiet dobrze wystawał spod rękawa marynarki.
Po drugie, nieocenione jest również wsparcie emocjonalne w tym dniu. Niejednokrotnie
widywałem panów młodych, którzy się tak denerwowali, że nie wiedzieli, co mają
ze sobą zrobić. Jest więc niezbędny ktoś, kto da takiego pozytywnego kopa i
postawi nas do pionu. Po trzecie i ostatnie, przygotowania ze świadkiem po
prostu fajnie wyglądają na zdjęciach czy filmie :)
Przed ślubem warto się
trochę wyluzować, więc z moim świadkiem po drodze po moją przyszłą żonę,
wpadliśmy do McDonalda na lody :) Wiem, ryzykowny pomysł, zwłaszcza w moim
wykonaniu, bo można się pobrudzić, a drugiego garnituru nie miałem, ale za to
pozostaje świetne wspomnienie.
W trakcie samej ceremonii
świadek za dużo roboty nie ma. Jego praca ogranicza się do podpisów pod
odpowiednimi dokumentami. Dopiero po wyjściu z kościoła przydaje się bardziej.
Na naszym ślubie chcieliśmy mieć płatki kwiatów przy wyjściu z kościoła, więc
świadkowie musieli zadbać o to, żeby wszystkie zostały rozdane i oczywiście w
odpowiednim momencie wyrzucone w powietrze. Jako, że mieliśmy sporo gości,
którzy byli tylko w kościele, konieczne było zorganizowanie życzeń. Tutaj
warto, żeby świadek miał donośny głos i poinformował gości, że ci którzy będą
na weselu, będą składać życzenia na sali, a pozostała część już teraz. To
zaoszczędzi Wam zamieszania. Zamiast kwiatów poprosiliśmy o wino lub książkę,
więc niezbędne były pojemniki na ich późniejszy transport. W naszym wypadku
były to stare skrzynki pomalowane na biało. Za ich transport odpowiedzialny był
oczywiście świadek. Po samej ceremonii nie pojawiły się oczywiście w magiczny
sposób pod drzwiami kościoła, więc świadek musi sobie to odpowiednio rozplanować
i albo przyniesie je tuż przed mszą, albo szybko pobiegnie po nie zaraz po
niej. Szczerze mówiąc do dzisiaj nie wiem, jak ogarnął to mój świadek :)
Pod salą historia się
powtarza, gdyż znowu trzeba zająć się prezentami i kopertami. Teraz pojawia się
tylko dylemat co z tym wszystkim zrobić. U nas wszystko znalazło się w
apartamencie, w którym spędziliśmy noc poślubną. Świadkowie odebrali do niego
klucze i zanieśli tam skrzynki, a koperty umieścili w sejfie. Dodatkowo
mieliśmy miłą niespodziankę, ponieważ świadkowie zajęli się również naszymi
ubraniami i pozostałymi rzeczami niezbędnymi na kolejny dzień. Miło było się o
nic nie martwić.
Na samym weselu głównym
zadaniem świadków jest się dobrze bawić. Są jednak momenty, gdzie pomocna dłoń
się przydaje. Między innymi świadek ściąga muchę przed tradycyjnym rzucaniem.
Na pewno widzieliście też nasze zdjęcia z zimnymi ogniami. Bez świadków, a tym
bardziej bez dobrego zarządzania ludźmi mojego świadka, te zdjęcia by pewnie
nie były takie magiczne. To głównie dzięki niemu goście się tak świetnie
zsynchronizowali i odpalili zimne ognie w jednej chwili. Dodatkowo nie tak
łatwo jest rozstawić kilkudziesięciu gości, którzy w dodatku już trzeźwi nie
byli :) Jeżeli o trzeźwości mowa, mój świadek zajął się jeszcze jedną rzeczą.
Nie bawiliśmy się w oszukiwanie z wodą, więc świadek był moim głosem rozsądku.
Kilka tygodni później
miałem okazję odwdzięczyć się mojemu świadkowi, gdyż role się odwróciły. W moim przypadku pierwsze
„obowiązki” pojawiły się jeszcze przed przygotowaniami, ponieważ podjąłem się
odebrania brakujących winietek z innej części miasta. To nie był jednak koniec
przygód z nimi, gdyż po chwili okazało się, że jeden z gości zmienił osobę
towarzyszącą. Na ich winietkach nie dało się pisać długopisem, więc biegając z
miejsca w miejsce, szukałem sklepu papierniczego z białym pisakiem. Bez tego
wesele by się oczywiście odbyło i świat by się nie zawalił, ale wiem, że Panu Młodemu
również zależało, żeby wszystko było idealnie, więc nie mogłem pozwolić, żeby
się czymś denerwował w tak ważnym dniu.
Przygotowania wyglądały
dosyć standardowo, gdyby nie fakt, że na moment moje serce przestało bić.
Otworzyłem mój pokrowiec na garnitur, a tam sama marynarka! Już miałem wizję
drogi do ołtarza w krótkich spodenkach, nawet spojrzałem na fotografa, czy nie
zmieściłbym się w jego spodnie, ale na szczęście sytuację opanował wspomniany
już fotograf. W całym tym zamieszaniu, będąc trochę zestresowanym (chyba
bardziej niż na własnym ślubie), nie wpadłem na to, że spodnie mogły się zsunąć
z wieszaka na dno pokrowca :)
Po ubraniu się i sesji z
Panem Młodym, przyszedł czas na transport do kościoła. Dosyć stresujący moment
ze względu na to, że bez niego ślub by się nie odbył, a nigdy nie wiadomo, czy
auto nie nawali, sarna nie wybiegnie pod maskę i inne takie. Na szczęście
wszystko poszło gładko. Sama ceremonia, jak już wspominałem, dla świadka nie
jest zbyt wymagająca. Istotnym wydaje mi się jedynie wyjście z kościoła. Jeżeli
państwo młodzi chcą być przywitani płatkami kwiatów, ryżem itp. to koniecznie
muszą być ostatnimi osobami opuszczającymi świątynie. Niestety nie zawsze
goście są chętni do wyjścia, dlatego trzeba im subtelnie pomóc.
Reszta tego dnia wyglądała
dosyć podobnie jak u nas. Różnicą było to, że prezenty nie zostawały w pokoju
państwa młodych, a jechały do domu razem z kierowcą ich auta, który był
zaufanym członkiem rodziny. Myślę, że był to dobry pomysł i na pewno
bezpieczniejszy niż zostawianie wszystkiego na miejscu. Niestety raz na jakiś
czas zdarza nam się słyszeć, że para zostaje okradziona w dzień własnego ślubu,
tak więc uważajcie. Inną różnicą było
też to, że zostałem poproszony o dokonanie kilku opłat usługodawcom. W dniu
ślubu nie warto zaprzątać sobie głowy pieniędzmi.
Wykonałem też ukłon w
stronę Panny Młodej. Pokój udekorowałem im różami i płatkami róż, żeby noc
poślubna była jeszcze milsza. Taki ze mnie romantyk :p
Praktyczna uwaga dla
świadków: przed wsiadaniem do samochodu ściągajcie marynarkę Pana Młodego i
pomagajcie mu się ubrać po wyjściu z niego. Pognieciona marynarka głównej
postaci wieczoru może wyglądać kiepsko.
Wracając do kwestii
wyższości świadka – mężczyzny, chciałbym podsumować, dlaczego tak uważam. Po
pierwsze, choć nie jest to regułą, mężczyzna lepiej zna się na garniturach,
poszetkach, butonierkach itd., więc lepiej pomoże w ubieraniu pana młodego. Po
drugie, wieczór kawalerski ogranicza się do męskiego grona (przynajmniej tak to
tradycyjnie wygląda) i świadek – kobieta może i będzie w stanie zorganizować
jakieś atrakcje, ale nie będzie mogła dopilnować całego wieczoru, gdyż nie
będzie jej na miejscu. Po trzecie, skrzynki z winami, czy książkami, a nawet
kwiaty trochę ważą, więc mężczyzna raczej sobie z nimi lepiej poradzi
(oczywiście rozumiem, że można angażować do tego osoby trzecie). No i chyba w
końcu ten donośny głos, który pomaga w organizacji gości. Są to rzecz jasna
tylko moje przemyślenia i absolutnie nie krytykuję wyboru dwóch świadkowych,
czy też świadka ze strony panny młodej, jednak chciałem pokazać, że wydaje mi
się optymalnym rozwiązaniem wybór świadka ze strony pana młodego.
Niezależnie od tego kto
jest świadkiem, trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Ślub i wesele to bardzo
szczególny czas dla nowożeńców, dlatego jako świadek trzeba dołożyć wszelkich
starań, żeby ten dzień upłynął dla nich możliwe bezstresowo i mogli się cieszyć
tylko sobą. Kierujcie się tym przy wyborze świadków, bierzcie tylko takich,
którzy sprawią, że będzie jeszcze bardziej wyjątkowo. Ja mojemu świadkowi
dziękuję bardzo, bo zadbał kompletnie o wszystko :)