Jak wyglądają zaręczyny
idealne i czy w ogóle takie istnieją? Dziś opowiem Wam naszą historię… :)
Był najzwyklejszy w
świecie dzień tygodnia: poniedziałek,
wtorek czy czwartek – to kompletnie bez znaczenia :) Popołudnie mieliśmy spędzić
razem, wsiadłam więc w samochód i pojechałam do mojego chłopaka :) Jak na
czerwiec przystało, było bardzo ciepło, dlatego większość czasu spędziliśmy na
świeżym powietrzu. Był wypad na motor, spacer na lody (wygrane z zakładu :P) i leniuchowanie w domu. Wcześniej umawialiśmy
się, że wieczorem pójdziemy biegać, a że byłam wtedy dość zapalonym biegaczem (szkoda,
że nie mogę napisać tego w czasie teraźniejszym :P) to bez problemu dałam się wyciągnąć :) I tu
zaczyna się cała historia! Po akcji pt.”
Duże kluczyki od samochodu”, która rozpoczęła się w momencie gdy poprosiłam
swojego chłopaka o schowanie ich do nerki, z którą biegł. I po lamentach
Szymona na temat ich wielkości, a także próbie oddzielenia ich od pilota…
myślałam, że nic mnie już nie zdziwi :)
Nie miałam pojęcia o co mu
chodzi, spojrzałam na niego i powiedziałam, że ma nie wymyślać :P Pomarudził
jeszcze trochę, ale w końcu wybiegliśmy! :) Z racji na to, że był to mój
pierwszy bieg po zabiegu, za cel postawiliśmy sobie przebiegnięcie 5 kilometrów
:) Warunki do biegania były, co tu dużo mówić… idealne! Wokół pola, cisza i zachodzące
już słońce. Trasa, którą obraliśmy miała jakieś 7 km i mimo przebiegnięcia tych
wyznaczonych 5 km chciałam biec dalej, coś jednak zmieniło się w myśleniu
mojego chłopaka, który zaczął zwalniać. Namawiał mnie żebyśmy resztę drogi
przeszli spacerkiem, bo przecież nie mogę się nadwyrężać (wymyślał jeszcze inne
kompletnie niepodobne do niego rzeczy ;p) Zazwyczaj to On mnie motywuje i
namawia na więcej :) Byłam jednak nieugięta, i muszę się Wam przyznać, że nawet trochę go skrzyczałam, że nie ma się
zachowywać, jak moja mama (nawet mamie się oberwało ;p), że dobrze się czuję,
no i że biegniemy do końca :D Chyba byłam w tym wszystkim dość przekonująca, bo
ruszyliśmy dalej :) Nie był to jednak ten sam bieg, bo Szymon smęcił się gdzieś
za moimi plecami, nie zwracałam na to jednak większej uwagi, ponieważ z niemałą
zadyszką, myślałam już tylko o mecie :) Zbliżaliśmy się do końca trasy, gdy
nagle Szymon zawołał „Michu, bo ja coś dla Ciebie mam” – wiedział jak mnie
podejść :P Batonik! Pomyślałam,
zatrzymałam się momentalnie i to
co zobaczyłam kompletnie odebrało mi mowę :) Szymon klęczał z wyciągniętym pudełeczkiem
(tym, przez które nie było miejsca na moje DUŻE kluczyki :P) i coś mówił… :) Za
choinkę nie pamiętam co to były za słowa :P Kiedy wróciłam do świata żywych
usłyszałam, „No ale zgadzasz się”? :P Później była już tylko radość, łzy i
niedowierzanie :) To jakie emocje mi zafundował zostanie ze mną już na zawsze
!!:) W życiu nie podejrzewałam, że to się stanie właśnie wtedy i wiecie co?
Właśnie to było najpiękniejsze :) Jedni ucieszyliby się z zaręczyn przy kolacji
ze świecami, inni podczas wakacji w tropikach, a ja nie zamieniłabym moich
zaręczyn w polu na żadne inne! Nic bym w
nich nie zmieniła;)
Więc tak, moje zaręczyny
były idealne… idealne dla mnie :) I każda z nas ma szansę takie mieć! To
oczywiście w największej mierze zależy od naszego Partnera, ale i my możemy
dorzucić do tego swoje trzy grosze :) Dlatego nie jestem za dręczeniem facetów pytaniami kiedy to będzie… mówieniem
o tym jak ma to wyglądać, chodzeniem po jubilerach i wybieraniem pierścionka. Tym
wszystkim, my kobiety same odbieramy sobie radość tej chwili :) Niech facet
pomyśli, postara się. Nie ma pojęcia, jaki pierścionek wybrać? Niech podpyta
przyjaciółkę :) Zeszłam trochę z tematu, a to jeszcze nie koniec historii tego
dnia!
Byłam tak szczęśliwa, że
musiałam się z kimś tym szczęściem podzielić! Napisałam wiadomość do mojej
przyjaciółki, która brzmiała: „Za 30 minut będę u Ciebie pod domem, zejdź
proszę pilne”. Tak sobie teraz myślę, że chyba ją trochę zestresowałam :D Po
przyjeździe pod blok przyjaciółki i rozmowie z nią (a raczej krzykach i piskach
:P) było jeszcze cudowniej! Pięknie było patrzeć, że i w niej ta wiadomość
wywołała taką radość :) Rozstawałyśmy się pewnie koło północy z bananami na
twarzy :) Przekręcam kluczyki w stacyjce i nic, to się nie dzieje pomyślałam,
druga próba – nadal nic… Jak się później okazało, z tego wszystkiego
zapomniałam o zgaszeniu świateł w samochodzie :P Królewny zapaliły sobie
dodatkowo wszystkie możliwe światełka w środku auta, aby móc podziwiać
pierścionek i zakończyły dzień pchając swoją ‘karocę’ :D Co jak co, ale kabli
to już na bank byśmy nie ogarnęły :P Mimo, że okazało się, że mam przyjaciółkę
do zadań specjalnych, to jedna biedna nie zdołała sama pchnąć tych hmm paruset
kg? :P Pomogli na szczęście chłopacy, których udało nam się w środku nocy
wyczaić na osiedlu obok i poprosić o pomoc :P Normalnie nie robimy takich
rzeczy, ale w tamtą noc czułam, że mogę wszystko ;p
Cała i szczęśliwa
dojechałam do domu, rodzice spali, a ja spędziłam pół nocy na rozmowie z moją drugą przyjaciółką :) Cudownie jest mieć
takie osoby i widzieć jak cieszą się z naszego szczęścia ;)
A jak wyglądały Wasze
zaręczyny? :) Byłyście tak kompletnie zaskoczone jak ja, czy czułyście, że coś wisi
w powietrzu? :) Nie mogę doczekać się Waszych opowieści!:)
Od
zaręczyn minął już ponad rok - zaręczyliśmy się 11 czerwca 2015r. :) W
dniu zaręczyn postanowiliśmy, że ślub odbędzie się w 2017 roku, mimo to
konkretną datę ustaliliśmy tak naprawdę całkiem niedawno:) Pomysł z 12 majem
wyszedł bardzo spontanicznie, ale jesteśmy z tej daty w 100% zadowoleni! Jestem
Karolina i z wielką przyjemnością będę się tu pojawiała każdego 12 dnia
miesiąca, aby opowiedzieć Wam o naszych przygotowaniach :) Następnym razem
zdradzę Wam dlaczego już teraz wybrana przez nas data okazała się dla nas
szczęśliwa ;) Opowiem też trochę o nas samych :)
Czasem mam wrażenie, że historie zaręczyn czyta się z nie mniejszym uśmiechem niż te ślubne :) I ten batonik!, szkoda, że dodatkowo w nerce się nie zmieścił :P
OdpowiedzUsuńPowodzenia w pisaniu i przygotowaniach :)
Dziękuję! :)
Usuń