Zupełnie
nie wiemy kiedy, zupełnie nie wiemy jak, ale wczoraj stuknął nam pierwszy rok,
jako małżeństwo. Pierwsza, papierowa rocznica.
A przecież dopiero wczoraj obudziłam się rano z myślą: "Dziś wychodzę za mąż! Za najlepszego faceta na świecie!". Pamiętam, jak dziś, tą gorączkę przygotowań. Moją mamę, która do ostatniej chwili była niegotowa i chyba najbardziej zdenerwowana ze wszystkich. Pamiętam mój spokój i śmiech, że "Bez Nas i tak nie zaczną". A wiecie co pamiętam najdokładniej i najwyraźniej? Gdy przyjechał Kuba (ostatnią noc przed ślubem spędziliśmy osobno) i gdy pierwszy raz tego dnia się zobaczyliśmy. Tych emocji i tych uczuć nie da się zapomnieć. To było takie utwierdzenie w tym, że postępujemy właściwie. Że jesteśmy dla siebie najważniejsi na świecie, że tutaj chodzi tylko o Naszą dwójkę i że nie ma żadnego znaczenia, czy uda nam się pierwszy taniec, czy nie zająkniemy się przy przysiędze, czy wszyscy na pewno dojadą. Że to jest Nasz dzień, że dziś zostaniemy mężem i żoną i tylko to się liczy. Że będzie najpiękniej, obojętnie jak będzie.
A przecież dopiero wczoraj obudziłam się rano z myślą: "Dziś wychodzę za mąż! Za najlepszego faceta na świecie!". Pamiętam, jak dziś, tą gorączkę przygotowań. Moją mamę, która do ostatniej chwili była niegotowa i chyba najbardziej zdenerwowana ze wszystkich. Pamiętam mój spokój i śmiech, że "Bez Nas i tak nie zaczną". A wiecie co pamiętam najdokładniej i najwyraźniej? Gdy przyjechał Kuba (ostatnią noc przed ślubem spędziliśmy osobno) i gdy pierwszy raz tego dnia się zobaczyliśmy. Tych emocji i tych uczuć nie da się zapomnieć. To było takie utwierdzenie w tym, że postępujemy właściwie. Że jesteśmy dla siebie najważniejsi na świecie, że tutaj chodzi tylko o Naszą dwójkę i że nie ma żadnego znaczenia, czy uda nam się pierwszy taniec, czy nie zająkniemy się przy przysiędze, czy wszyscy na pewno dojadą. Że to jest Nasz dzień, że dziś zostaniemy mężem i żoną i tylko to się liczy. Że będzie najpiękniej, obojętnie jak będzie.
A dziś? Minął już ten czas, po którym chyba, w końcu powinnam przestać dodawać ciągle ślubne zdjęcia
na instagram i nie liczyć każdego miesiąca. :P Teraz pora przerzucić się na
lata, których mam nadzieję, przed nami cała masa.
Wczorajszy
dzień minął nam spokojnie. W dużo mniejszych emocjach niż rok temu, ale wciąż z tym samym uczuciem. Minął na wspominaniu, na trzymaniu się za ręce, na dobrym
jedzeniu i spacerowaniu. Wspominaliśmy co robiliśmy rok temu o tej porze, mówiliśmy o jedzeniu, o pogodzie, o kościele, o nas, o tym co się wydarzyło od tego czasu. Chcieliśmy jeszcze wieczorem obejrzeć nasz ślubny
album, ale sen nas zmógł. ;)
Od tego dnia minął rok, a ja bym z marszu, wyszła jeszcze raz za mąż, za mojego męża. A on
sam, gdy go wczoraj zapytałam, czy ożeniłby się ze mną jeszcze raz,
odpowiedział z szerokim uśmiechem: „Nawet dwa razy!” I tego się trzymajmy. :)
Zresztą…
co to jest rok? Tyle co nic. Ale w lipcu minie nam już razem dziewięć lat, a patrząc
na nasz jednak młody wiek, to chyba całkiem niezły staż. I ja naprawdę jestem
wdzięczna za to uczucie, które wciąż między nami jest.
Co
się zmieniło, co się wydarzyło przez ten rok?
Przede
wszystkim mamy nasz dom! To jest zdecydowanie największa zmiana tego roku, a pewnie i jedna z większych w całym naszym życiu. A rok temu, o tej porze, nie było tego miejsca nawet w
planach. Pierwszy raz przyjechaliśmy tu dokładnie w nasz pierwszy miesiąc po
ślubie, 21 czerwca zeszłego roku. I to tego dnia, nieśmiało zaczęliśmy o tym
domu marzyć. Następnie sprawy potoczyły się bardzo szybko, a marzenia z dnia na dzień, przybierały bardziej realny kształt. I stało się! Już w sylwestra
się wprowadzaliśmy. Chyba nigdy nie zapomnę tego dnia. Kuba jeszcze o 21.00
kładł panele, w pokoju była jedynie pożyczona kanapa i stolik, wokół mnóstwo
kartonów, brak kuchni (no ok była, ale w klepkach w kartonach :P) itd.
Pamiętam,
jak nikt nam nie wierzył, gdy cały grudzień opowiadaliśmy, że jeszcze w tym
roku się wprowadzimy. Pamiętam naszych rodziców, którzy wręcz byli przerażeni
tym szaleństwem. Pamiętam Kubę, który łączył pracę z wykańczaniem domu. I tylko
dzięki niemu to wszystko się rzeczywiście udało.
Dziś
w tym domu, nadal brakuje mnóstwa rzeczy, ale już nie przypomina on tego
miejsca z sylwestra. A my zdążyliśmy już to miejsce, naprawdę pokochać. I nie
ma znaczenia, że wciąż nie mamy jeszcze drzwi, że dopiero dziś podłączyli nam
gaz, a na ogrodzie jest sama ziemia. Tu już i tak jest najlepiej. I nie
zamieniłabym tego miejsca, na żadne inne.
A
jak z nazwiskiem?
Kiedyś
mi się wydało, że w ogóle nie będę w stanie się przyzwyczaić do innego
nazwiska. A to wcale tak nie jest, bardzo szybko przestałam się mylić przy
podpisywaniu, a dziś już wcale mi się to nie zdarza. Jedyna sytuacja, gdzie wciąż używam
panieńskiego, to gdy się zdenerwuje i mówię sama do siebie. Wtedy zawszę
krzyczę na siebie panieńskim nazwiskiem. :D Ostatnio miałam tylko raz sytuację,
która samą mnie bardzo zaskoczyła, bo dzwoniąc z pracy i przedstawiając się,
użyłam panieńskiego nazwiska. A nie zrobiłam tego już naprawdę od miesięcy.
Gdzieś jednak to nazwisko ciągle tkwi, jak widać. ;)
Co się zmieniło między Nami?
Kuba
na zadane mu przeze mnie pytanie, czy wciąż mnie kocha, tak jak rok temu.
Odpowiedział: Bardziej. :) I choć wiem, że On po prostu wiedział co
odpowiedzieć, to chyba mimo wszystko jest w tym jakaś prawda.
Uczucia
się zmieniają z biegiem czasu, a my mieliśmy okazję się sprawdzić w zupełnie
dla nas nowych sytuacjach, jakie niosło ze sobą kupno domu. Momentami było też
nerwowo, ale to chyba całkiem normalne. Przeszliśmy przez to wszystko, bogatsi
o nowe doświadczenia.
Najcenniejsze
i najważniejsze jest to, że wciąż jesteśmy dla siebie całym światem. Że ja
nadal po tylu latach, co wieczór wyczekuje, aż Kuba wróci z pracy. Że nigdy się
nie żegnamy bez przytulenia i buziaka. Że wciąż źle mi się zasypia, gdy go nie
ma. Że nie ma dnia, bym nie dostała krótkiego smsa: Kocham Cię. Że myślimy o
sobie i tęsknimy za sobą. Że wciąż najlepiej Nam, po prostu razem.
I
to wszystko jest wielkim szczęściem.
Zaczynamy kolejny wspólny rok razem, choć za dwa miesiące znów rocznica. Będziemy obchodzić obie. Okazji do świętowania miłości, nigdy nie jest dość. :)
Bajkowe Śluby |
ojej jak miło przeczytać taki wpis :) az się człowiek z Wami cieszy :)
OdpowiedzUsuńja slub mam zaplanowany za rok, w 3.5 roku bycia razem i musze powiedziec ze jestem raczej przerażona i wcale nie taka pewna :D
ale jeszcze jest kupa czasu :D
Jak ten czas szybko leci. Dużo szczęścia i miłości życzymy.
OdpowiedzUsuńAhh jak ja Cię rozumiem :) Pięknie to opisujesz i mogłabym się pod tym podpisać - dokładnie jak napisałaś, tęsknota za sobą, ta miłość która ewoluuje i wydaje się być coraz większa - naprawdę taka miłość istnieje i dziękuję za nią każdego dnia. To wspaniałe, że taka miłość Was połączyła, uwielbiam czytać gdy o tym piszesz. Tym mocniej trzymam kciuki by wszystkie demony odeszły precz.
OdpowiedzUsuńCzytając to wzruszyłam się ; ) Szczęścia na całe życie.
OdpowiedzUsuńCudowny artykuł:) Pamiętam to niedowierzanie gdy pewnego ranka uświadomiłam sobie, że tylko parę godzin dzieli mnie od bycia mężatką. Niesamowite uczucia, jednak panika również była:D
OdpowiedzUsuń