Dopiero co planowaliśmy
nasz ślub, dopiero co odliczałam dni do wiosny i wypatrywałam maja, dopiero co
cieszyłam się na mój wieczór panieński i wybierałam ślubną biżuterię. To
wszystko działo się chwilę temu. Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, jak ten czas
pędzi.
Dopiero co marzyliśmy i
planowaliśmy. Kiedyś, jakiś własny dom, może szeregowiec, może bliźniak, z
dużym kawałkiem ogrodu, na którym kiedyś postawimy huśtawkę. To nie były
konkretne plany, to było coś bardziej w stylu „A na co wydam dwadzieścia milionów,
jak już trafię tą szóstkę”. I życie samo nas znów trochę zaskoczyło. Bo gdyby
nie nasi przyjaciele i identyczny bliźniak kupiony przez nich ulicę bliżej, to
pewnie nigdy byśmy się nawet o tym miejscu nie dowiedzieli. A z realizacją
naszych planów czekalibyśmy na pewno dłużej. Ale o tym wszystkim już pisałam
tutaj - Kupujemy dom!
Dziś, już dawno nie
odliczam do ślubu (choć miesiące, które od niego upłynęły wciąż ;)), odliczam
do przeprowadzki. I jestem w ogromnym szoku, że za chwilę do tego odliczania
starczą mi palce obu dłoni. Zostało 12 dni! Przeprowadzamy się w Sylwestra! Jak
już wyjdę z pracy, w której muszę być tego dnia – tak jak byśmy mieli za mało
rzeczy do robienia. :P Przeprowadzka w Sylwestra ma swoje plusy. Choć raz, nie
musimy się zastanawiać, jak powitamy Nowy Rok. ;) A dla mnie pierwsza pobudka w
nowym domu, 1 stycznia nowego roku – ma wymiar bardzo symboliczny. Uwielbiam
nowe początki.
Do pomocy tego dnia
zgłosili się już nasi rodzice, a może znajdzie się ktoś jeszcze, chętny do
dźwigania kartonów (jak nie macie planów na sylwestra, to zapraszamy! :D).
Szampan też już czeka. :) Gdy witaliśmy wspólnie 2016, to do głowy nam nie
przyszło, że kolejny rok powitamy w taki sposób. Poproszę więcej takich
życiowych niespodzianek.
A jak sytuacja przedstawia
się w domu? Za cały remont odpowiedzialny jest mój mąż, z wujkiem i dziadkiem
do pomocy. Mi czasem też się zdarzy coś pomóc, ale głównie służę za „podawacza”.
:P Na samym początku byłam przerażona, jak damy rady bez fachowej ekipy. Ale
teraz? Teraz przede wszystkim rozpiera mnie wielka duma z Kuby. Bo jest
dokładniejszy i solidniejszy niż chyba największy fachowiec. Nawet mój tata,
gdy zobaczył naszą łazienkę, nie mógł uwierzyć, że nikt nam nie pomagał. ;) Problemem
jest tylko oczywiście czas, bo remont remontem, a praca pracą. A gdy do tego
dochodzą jeszcze studia w weekend, to naprawdę ciężko znaleźć wolną chwilę na
odpoczynek. Codziennie, jednak widzę, jak pomimo wielkiego zmęczenia, Kuba nie
odpuszcza i wkłada całe swoje serce i siły, by to wszystko dla nas zrobić. I w
takich momentach naprawdę przepełnia mnie duma i miłość.
W domu, w tym momencie,
wizualnie jest zrobione nie wiele, bo nasz czas głównie pochłonęło
szpachlowanie, szlifowanie, a teraz gruntowanie ścian. No i łazienka. Łazienka
jest naszym priorytetem, bo bez toalety, jednak mogłoby się mieszkać trochę
ciężko. ;) Może zdążymy pomalować, może zdążymy położyć panele, ale to wszystko
się okażę. Kuchnię kupujemy dopiero 30 grudnia, ale jako, że ją również będziemy
montować sami, to może to trochę potrwać. :D Od czego jest czajnik elektryczny
i mikrofalówka.
Do zrobienia jest jeszcze
całe mnóstwo rzeczy. W najbliższych planach nie ma nawet drzwi do łazienki,
więc czuję, że nasz związek po tylu latach, może wejść na jeszcze wyższy level.
:D Można by usiąść, zestresować się i zdenerwować. Ale po co? Wiedzieliśmy, że
wprowadzimy się do mocno niewykończonego domu. Wiedzieliśmy, że będzie to
dodatkowo zima, która niczemu nie sprzyja. Wiedzieliśmy, że pewnie utoniemy pod
kartonami i słuch po nas zaginie. Ale można też na to wszystko spojrzeć z
trochę większym optymizmem (robię tak całe życie ze wszystkim :D) i stwierdzić,
że w zasadzie, to czeka nas ekscytująca, wspólna przygoda. I na pewno będzie co
wspominać! Robię więc zdjęcia, kręcę filmy i kiedyś opowiem naszym dzieciom,
jak ten dom powstawał. :) Ten wpis też piszę, poniekąd po to, by kiedyś do niego z uśmiechem wrócić.
Ja odliczam do
przeprowadzki, a pewnie większość z Was do świąt. Na święta też się cieszę,
tylko wciąż zastanawiam się, jak znajdziemy na nie czas. ;) Za kilka dni
przyjeżdża moja siostra z rodziną i zostają do 30 grudnia (czmychają tuż przed przeprowadzką,
cwaniacy :D). To nasze pierwsze święta w tak pełnym składzie. Stęskniłam się
już strasznie.
W ciągu najbliższych dni,
jak widać, będzie się dziać! Życzcie nam powodzenia i do usłyszenia już chyba w
2017. Choć to czy będziemy mieli Internet, to jak na razie też bardzo wątpliwa
kwestia. :P
Wesołych Świąt i spełnienia
wszelkich celów, planów i marzeń w nowym roku. Ja mam ich jak zwykle całą masę. Ale muszę przyznać, że 2016 był przepięknym rokiem (i chyba w styczniu zrobię jakiś wpis go podsumowujący). A jak u Was?
Naszą tegoroczną choinkę mieliście już okazję zobaczyć u mnie na facebooku. A kogo jeszcze tam nie ma, bardzo serdecznie zapraszam - Nasze Ślubne Opowieści. Choinka jest całkowicie autorskim pomysłem mojego męża. Ja początkowo zupełnie nie mogłam zrozumieć, co on robi, układając te kartony na sobie i ściągając nasze świąteczne lampki z szafy. ;)