poniedziałek, 18 lipca 2016

[Męskim Okiem] O zaręczynach słów kilka



Pisaliśmy już sporo o samym ślubie, weselu i przygotowaniach, ale nie doszłoby do nich, gdyby nie jedno – zaręczyny. Oczywiście jest sporo par, które decydują się na ślub bez typowych zaręczyn z różnych powodów. U nas na szczęście potoczyło się to „tradycyjnie”.

Trudno jednak stwierdzić, czym „tradycyjne” zaręczyny są. Dla jednych będzie to romantyczna kolacja, dla drugich egzotyczna wycieczka, czy lot balonem, a jeszcze inni postawią na przyjęcie z rodzicami  lub też całą rodziną. Jedno jest pewne – każde zaręczyny są wyjątkowe. I mimo inspiracji tysiącami innych tego typu wydarzeń, nie ma dwóch identycznych. Chwili nie da się powtórzyć, choćbyśmy tego bardzo chcieli. 

Zapomniałem wspomnieć o tym, kto komu się oświadcza. I może tu słowo „tradycyjnie” można trochę jaśniej zrozumieć. W większości przypadków, jak również naszym, oświadcza się mężczyzna. Jednak w dzisiejszych czasach także kobiety przejmują tę rolę. Sam pewnie nie wiedziałbym jak się zachować, gdyby to żona poprosiła mnie o rękę (czy o co tam się prosi facetów), ale na pewno nie krytykuję takich rozwiązań. W końcu najważniejszy jest efekt :)

Pierwszym krokiem w organizacji tego dnia jest znalezienie wybranki (wybranka) serca :) Ja moją znalazłem już dość wcześnie bo chwilę po moich 18-stych urodzinach. Byłem wtedy przed trzecią, a ona przed drugą klasą liceum. Okoliczności naszego poznania były dość szczególne. Stało się to na wycieczce do Grecji. Pierwszy raz zobaczyłem ją na promie na środku morza, pomiędzy Włochami a Grecją. Minęliśmy się na jednym z pokładów i jak tylko ją dostrzegłem, od razu wpadła mi w oko. Scena jak z filmu, ona idzie z jednej strony, on z drugiej, mijają się, on się odwraca i od razu wie, że to ta jedyna. Dziwne tylko, że nie było wtedy żywej duszy dookoła (albo byłem tak zauroczony, że nikogo nie dostrzegłem ;p). Chwilę później spotkałem ją znowu przy grupce moich znajomych i jak się później okazało, chodziliśmy do tej samej szkoły. Nie wiem, jakim cudem nie widziałem jej wcześniej na korytarzach. Mimo usilnych starań kolegi, któremu Dagmara się również spodobała, po trzech dniach byliśmy już razem. I tak właśnie za kilka dni minie nam osiem lat :) Miłość od pierwszego wejrzenia chyba jednak istnieje.

Wracając do zaręczyn, punkt pierwszy już macie załatwiony, znaleźliście odpowiednią osobę. I co dalej? U nas od momentu poznania do zaręczyn minęło 5 lat. Sporo czasu. Uważam jednak, że ten czas był potrzebny żeby dobrze się poznać z każdej strony. Są również przypadki, że ludzie zaręczają się nawet po kilku dniach. Szanuję to, w końcu każdy ma swoje tempo :) Wydaje mi się jednak, że warto poświęcić trochę więcej chwil, żeby upewnić się w swoich uczuciach.

W tamtym momencie jeszcze studiowałem, nie miałem stałej pracy, a co za tym idzie, pojawiło się kolejne pytanie. Skąd wziąć pieniądze na pierścionek. Jedynym wyjściem w tamtym czasie była praca wakacyjna. Zatrudniłem się na magazynie i pracowałem nawet po 10-12 godzin dziennie, żeby jakoś uzbierać fundusze. Na początku września miałem już tyle ile było mi trzeba, a nawet starczyło jeszcze na wakacje. Na moje szczęście żona nie lubi dużej, rzucającej się w oczy biżuterii, więc nie musiałem odkładać latami na wart pięćdziesiąt tysięcy diament, nie zmienia to jednak faktu, iż pierścionki niestety są drogie. Oczywiście każda kobieta lubi co innego, jedna zadowoli się srebrnym krążkiem, druga bez półtonowego brylantu nie wpuści do domu ;p Ja zdecydowałem się na białe złoto z małym diamentem (lub też brylantem, nadal nie rozróżniam który to który ;p).

Mamy już osobę i pierścionek. Następny punkt to data i miejsce. Co do pierwszego to pomysł miałem od razu. Jesteśmy ze sobą od 21 lipca, więc stwierdziłem, że fajnie będzie się oświadczyć również 21. Padło na wrzesień. Tak na marginesie, ślub także wzięliśmy 21, z tym że maja. Sporo to ułatwia w późniejszym życiu ;p Jeżeli świętujecie swoje rocznice to warto znać ich datę. Ja mam z tym problem, więc teraz jak zbliża się 21 to wiem, że jest duże prawdopodobieństwo, że coś się święci ;p Z miejscem długo się nie zastanawiałem. Akurat mieliśmy zaplanowane wakacje w Tunezji.
Wiem, większość powie: nuda, zaręczyny na wakacjach. Zgadzam się. Zawsze chciałem być w tym najoryginalniejszy na świecie i zrobić coś takiego „wow”, żeby Daga pamiętała o tym do końca życia (pewnie i tak będzie pamiętała:)) i żeby ludzie słysząc o tym wybałuszali oczy ze zdziwienia i zachwytu, ale rzeczywistość jest trochę bardziej szara niż mi się wydawało. Myślałem, naprawdę długo się zastanawiałem jak to zrobić, ale większość pomysłów okazywała się nierealna, choćby ze względu na finanse. 

Mamy więc banał, wakacje. W głowach już pewnie macie kolejną scenę: zachód słońca, plaża, morze... No i macie rację. Postarałem się jednak, żeby coś w tej historii było inne. Jeszcze w domu przygotowałem 5-10 listów, nie pamiętam już dokładnie (pewnie żona wie lepiej ;p). Większość z nich to były instrukcje. Od momentu wręczenia pierwszej koperty nie odzywałem się ani słowem, taki był plan. Bez tego na pewno powiedziałbym w międzyczasie coś głupiego, co zepsułoby nastrój ;p W listach kazałem się jej ładnie ubrać, umalować, uczesać itd. Potem napisałem, żeby poszła ze mną i zabrałem ją na plażę. Tak, miał być zachód słońca, ale kto by pamiętał, że w Tunezji o 18 jest już ciemno :) Mieliśmy więc księżyc i gwiazdy – w sumie też dobrze ;p W ostatnim liście napisałem jak bardzo ją kocham, jak skończyła czytać, uklęknąłem przed nią i pierwszy raz się odezwałem, oczywiście pytając czy wyjdzie za mnie. Na moje szczęście się zgodziła, założyłem jej pierścionek, którego jak się okazało nawet nie widziała, bo było zbyt ciemno, ale chyba nie to było w tamtej chwili najważniejsze. Jeżeli dobrze pamiętam to się wtedy popłakała (ze szczęścia rzecz jasna), a jeśli tak nie było to pewnie po prostu tak to sobie wyobrażałem :) Resztę wieczoru spędziliśmy w miłej atmosferze, jak to na wakacjach.

I tak oto wyglądała ta chwila w naszym wykonaniu. Na pewno mogło być gorzej, na pewno mogło być lepiej, ale i tak nic z tego bym nie zmienił, to było i będzie po prostu nasze. Film na tej podstawie pewnie nie powstanie, ale za to będzie zawsze uśmiech na myśl o tamtym wieczorze.

A u Was jak to wyglądało? Chętnie przeczytamy inne historie, a kto wie, może zainspirujecie kolejnych potencjalnych narzeczonych :P

Dagmara: Kartek było osiem. Pamiętam doskonale i wszystkie trzymam na pamiątkę. Poniżej zdjęcie ostatniej z nich. :) 





8 komentarzy:

  1. Piękna i pełna miłości historia. Każde zaręczyny są wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Moje zaręczyny odbyły się na środku jeziora w błękitnym kajaku. Pływalismy juz chyba godzinę kiedy M. Postanowił ze zatrzymamy się na jakiejś dzikiej plaży po drodze i weźmiemy kąpiel (35 stopni, sierpien) żeby się trochę o chłodzić. Podczas gdy ja moczylam nogi on zbieral polne kwiaty na bukiet. Wszystko wydarzyło by się na tej plaży gdyby nie to ze nagle przyjechał samochód z trzema brzuchatymi panami z piwem którzy tak jak my chcieli się ochlodzic. M. zabrał mnie spowrotem w kajak i poplynelismy. Nie pamiętam jak długo to trwało ale nagle wyciagnal rękę z pierscionkiem i próbując klekac (i nie wypaść z kajaka) zapytał czy zostane jego żona. Zgodziłam się a slub we wrześniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie "kwiatki", jak ci trzej panowie, sprawiają, że historia staje się niebanalna :) Czasami coś musi pójść nie po naszej myśli, żeby było co wspominać :) gratulacje dla narzeczonego za równowagę ;p

      Usuń
  2. Kuba, jak Ci fajnie idzie pisanie! :)
    Świetnie się czytało (i historię poznania :))) i zakupu pierścionka i oświadczyn) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie jest coś napisać. Zwłaszcza, że nie pamiętam, kiedy miałem ostatnio taką okazję ;p

      Usuń
  3. komentarz z innej beczki, gdzie kupiłeś garnitur do ślubu?

    OdpowiedzUsuń
  4. Garnitur jest z Vistuli i tu od razu mała rada: nie zrażać się tym, że garnitur danej marki źle leży, inny model tej samej firmy i w tym samym rozmiarze może już być idealny :) i rozumiem, że model modelowi nierówny, ale czasami różnice były ogromne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę o zareczynach i zwiazkach damskim okiem :)
    https://nierzeczona.com
    Przeczytajcie, moze ktos cos ma do dodania od siebie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie spojrzenie z męskiego punktu widzenia jest bardzo dobre. Kobiety mogą się wtedy przekonać jak to wszystko wygląda z innej perspektywy. Bardzo dobry i przydatny wpis. Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń