W taki dzień, jak dziś,
muszę sobie pozwolić na wpis leżący daleko, daleko od ślubów. ;) Bo listopad
pomimo całej, okropnej szarugi za oknem, przynosi też mi co roku taki jeden
dzień, który bardzo lubię (może gdy przekroczę pewną granicę wieku to przestanę
:P). Tak, dziś są moje urodziny! I to nie byle jakie, bo dwudzieste piąte.
Ćwiartka! Zakładając, że dożyje setki. :D
Urodziny są zawsze dla
mnie pewnym podsumowaniem roku. W zasadzie to ich termin prawie się zbiega z
jego końcem, więc to tym bardziej temu sprzyja. Lubię zastanowić się nad tym,
co miniony rok mi przyniósł, co ważnego się wydarzyło. A wydarzyło się sporo!
Wyszłam za mąż, zmieniłam nazwisko i zostałam po raz drugi ciocią. Dowiedziałam
się też znów, jak wielka potrafi być cioteczna miłość. :) Kupiliśmy dom i lada
moment szykuje nam się wielka przeprowadzka. Zrobiłam tatuaż (pierwszy, ale nie
ostatni ;)). W maju zobaczyłam piękny wschód słońca, a latem nadmorski zachód.
Zupełnie przypadkowo zaczęłam opisywać swoje ślubne przygotowania u
Niepoprawnej Panny Młodej, co spowodowało, że dziś piszę już trzydziesty drugi post na mojego własnego bloga. Dodatkowo zyskałam niesamowitą
Internetową przyjaźń? Sama nie wiem, jak to nazwać, ale jeśli od roku
nieprzerwanie ta relacja trwa, to na pewno zasługuje na jakąś odpowiednią
nazwę. :) Pierwszy raz w życiu byłam świadkową i zorganizowałam wieczór
panieński, po którym Panna Młoda jeszcze w dniu ślubu miała siniaki. :D Sama
miałam niezapomniany wieczór (dzień, noc) panieński i najlepszą na świecie świadkową.
Swoją drogą, to jest całkiem zabawne, gdy wychodzisz za mąż za swoją licealną
miłość, a Twoim świadkiem jest przyjaciółka z gimnazjalnej ławki. Tak, jakby
wszystko to o czym mówiło się mając lat 16, rzeczywiście się spełniało. A Ty
wciąż w to nie wierzysz. ;) Dowiedziałam się, że nawet My możemy mieć tak
piękne zdjęcia, że choć tynki na naszych ścianach dopiero schną, to ja już bym
je najchętniej powiesiła. Spełniłam już 69 punktów z mojej listy 100 rzeczy do
zrobienia w tym roku – co uważam za bardzo dobry wynik! Poznałam nowych ludzi, a
Ci których już darzyłam uczuciem, wciąż są ze mną. Mam masę cudownych
wspomnień.
Czego więc sobie życzę na
kolejny rok?
- Jeszcze więcej tego
wszystkiego co już mam. :) Bo mam
niesamowicie wiele (i nie mówię tu wcale o pieniądzach na koncie :P). Mówię za
to o tym, jak bardzo mi się w życiu poszczęściło. Jak lubię to gdzie jestem i z
kim jestem. I jak z każdym kolejny rokiem, dociera do mnie z coraz większą
mocą, co tak naprawdę się liczy.
- Miłości, bo jej nigdy za
wiele. Szczęśliwego i dającego satysfakcję małżeństwa. Jestem niesamowicie
dumna ze związku, który tworzymy i oby tylko tak dalej. :)
- Zdrowia, bo bez niego
nie ma nic. A jeżeli tylko dopiszę to przecież możemy wszystko.
- Budowania domu, już nie
cegłami, ale naszym wspólnym wysiłkiem. Stworzenia miejsca, do którego będziemy
chcieli wracać, i w którym będziemy chcieli przebywać nie tylko my. Ciepłego,
otwartego, rodzinnego.
- Dużo siły przy
czekającym nas remoncie, bo przed nami kawał niełatwej roboty.
- Pieniędzy, bo głupio jednak
mieszkać w gołych ścianach. ;)
- Zmiany pracy, bo chyba na
to najwyższa pora.
- Szczęścia, takiego
zwyczajnego życiowego, które pozwala znaleźć się w odpowiednim miejscu, w
odpowiednim czasie. Czasem mi sprzyja. ;)
- Dużo śmiechu i tych
chwil, które chłonie się całym sobą. Tych kiedy zamyka się oczy ze szczęścia.
- Przyjaźni, tak samo
cennej jak miłości. Jest kilka w moim życiu bezcennych relacji. I niech trwają.
Niech zawsze będzie te kilka numerów, pod które mogę napisać zawsze i o
wszystkim. Parę adresów, gdzie na pewno nie zastanę zamkniętych drzwi. Parę
osób, które wiedzą wszystko, nawet jeśli nic nie powiem.
- Wolnego czasu, bo go
zawsze za mało. Czasu dla siebie, czasu dla bliskich.
- Tak cudownej rodziny,
jaką już mam. Rodziny, która wspiera i popycha do przodu, gdy sam w siebie
wątpisz. Która zawsze stanie za Tobą.
- Niekończącego się
zachwytu i satysfakcji z tego co mamy. Pysznych kaw o poranku, słońca za oknem,
nietuczącej czekolady, dobrych chwil.
- I jeszcze kilku innych
rzeczy, o których tutaj nie napiszę, ale mam je w głowie i sercu. I zrobię
wszystko by je spełnić. :)
Życzenia, które dziś
otrzymuje są bardzo, bardzo trafione. Są rzeczywiście tym o czym na daną chwilę
marzę. I jeżeli spełni się choć cząstka z nich, to już będzie przepięknie.
Kocham moje życie. Głównie
dzięki ludziom, których w nim mam. Zmieniłabym w nim jednak wiele i jestem
przekonana, że wszystko to się uda zrobić. Niech tylko zdrowie dopiszę, to o
nic więcej się nie martwię. :) I z niecierpliwością czekam na to, co nam przyniesie
ten rok.
A mój Mąż znów pokazał, że
zna mnie jak nikt inny i zrobił najlepszy tort na świecie! Z oreo, bananami i
kremem krówkowym! U mnie to zdecydowanie przez żołądek do serca. :D Obiecał
też, że na 26 urodziny wyprawi mi mega imprezę więc zapisuje, żeby nie
zapomniał. :D
Kupił też dwa opakowania
świeczek, bo nie wiadomo czemu pakują je po 24 sztuki. ;)