I znów mnie tu nie było
jakiś czas, już chyba pora po prostu się do tego przyzwyczaić. ;)
Co u nas słychać?
Ja przede wszystkim cieszę
się i uczę nowej rzeczywistości. Takiej, w której weekendy są od spędzania
czasu z bliskimi, a nie od pracy. Takiej, w której na co dzień wraca się do
domu o 17.00, a nie o 23.00. Takiej, w której pogoda za oknem ma znaczenie, bo
w drodze do domu wciąż będzie świecić słońce. Ja wiem, że dla większości z Was
to pewnie zwyczajna codzienność, ale ja po tym miesiącu wciąż się nie mogę nią
nacieszyć.
I to jest dowód na to, że
złe dobrego początki. Bo utrata pracy i późniejsza zmiana jej na inną,
przyniosła mi (a myślę, że też nam) wiele dobrego.
Jak z naszym remontem i
urządzaniem się? Ta historia chyba akurat nigdy się nie skończy. ;) Tu wciąż
jest całe mnóstwo rzeczy do zrobienia, ale już coraz częściej zaczynamy sobie z
nich po prostu żartować. A gdy ktoś nas pyta, co chcielibyśmy dostać w
prezencie, to bez wahania odpowiadamy, że drzwi (ewentualnie listwy
przypodłogowe). :P Swoją drogą to wszystko naprawdę jest całkiem zabawne.
Wystarczy pomieszkać dwa miesiące bez ani jednej pary drzwi w domu, a już będąc
u kogoś się ich za sobą nie zamyka. Odzwyczaiłam się. :D
Brakuje nam jeszcze
miliona rzeczy. Tego wpisu by nie starczyło, by je wszystkie wymienić. ;) A
moja mama wciąż uparcie gra w totolotka i obiecuje się podzielić wygraną. :P
Ale mimo tych wszystkich
czekających na zrobienie rzeczy, mieszka nam się w tym domu bardzo dobrze. A każdy
mały krok do przodu, niesamowicie cieszy. Cieszy ten długo wyczekiwany, wygodny
narożnik, na którym tak fajnie wspólnie oglądać seriale. Cieszą zdjęcia na
ścianie i roślinki na parapecie. Zaskakują płytki w łazience, które pierwszy
raz są tak wyczyszczone, że nawet światło się od nich odbija. A w wymarzonej
kuchni aż chcę się piec i gotować. Cieszą ludzie, którzy nas tutaj odwiedzają.
Zaczynamy powoli tworzyć historie tego miejsca i budować kolejne wspomnienia.
Brakuje mi tylko w tym
domu jakiegoś zwierzaka. Ostatnie trzy tygodnie mieszkała u nas kotka mojej mamy
(choć właściwie moja również :)), podczas jej nieobecności. I teraz tak pusto
się zrobiło. Mój mąż nie jest fanem kotów i mimo tylu lat, wciąż nie może się
do Melanii przekonać. Ale myślę, że na pewno, kiedyś zdecydujemy się na
jakiegoś psa. Jednak póki co, to na razie odległa przyszłość.
Co jeszcze cieszy?
Nadchodząca wiosna! Ja naprawdę już ją czuję w powietrzu. Wczoraj po południu,
gdy otworzyłam okna na oścież, to aż się zrobiło za głośno od śpiewu ptaków.
Nie mogę się już doczekać tych cieplejszych, dłuższych, słonecznych dni.
W tym wszystkim zdaję też
sobie sprawę, że skoro wiosna, to i już całkiem niedługo „nasz maj”. Maj, w
którym będziemy świętować pierwszą rocznicę ślubu, a przecież to było wczoraj.
Maj, w którym w tym roku, wyjdzie za mąż moja przyjaciółka. Dokładnie w
urodziny mojego męża. A majówkę spędzimy u mojej siostry, bo w końcu mam pracę,
która mi umożliwia wzięcie wtedy urlopu. Co jeszcze zrobię w maju? Wypije kawę
w moim własnym ogrodzie! Nawet jeśli będę to miała zrobić w błocie, którego
jest tutaj aktualnie mnóstwo. Ja naprawdę lubię ten miesiąc. :)
W związku z nadchodzącym
majowym ślubem, zaczynam też powoli myśleć nad wieczorem panieńskim, a w
zasadzie to zaczynaMY myśleć, bo mam kogoś do pomocy w organizacji. :) Nie
napiszę jednak o tym nic więcej, bo Panna Młoda na pewno tu zajrzy. Obiecuję za
to, wpis na ten temat już po fakcie. :)
W ogóle, bylibyście
zainteresowani jakimiś konkretnymi ślubnymi postami? Ostatnio dawno żadnego
takiego nie było, bo mi po prostu brakuje pomysłów. Ale zawsze chętnie napiszę
o czymś, co was interesuje.
Widzę, że wyszedł mi taki
post o wszystkim i o niczym. ;) Ale po prostu chciałam dać znać co u nas
słychać. Żyjemy, mamy się dobrze, powoli się wyłaniamy spod warstwy pyłu i
gruzu. Choć oficjalnej parapetówki wciąż jeszcze nie zrobiliśmy. A te drzwi to
chyba poczekają na kolejny rok. Tak samo jak prysznic w łazience, jak schody,
jak dwa puste pokoje, jak łazienka, która w tym momencie jest tylko pralnią,
jak ogród i cała reszta. No chyba, że jednak uda się z tym totolotkiem. :P
Ale tak naprawdę, to
wszystko jest mało ważne. Ważniejsze są zupełnie inne rzeczy. I w tych
istotnych kwestiach wszystko jest na swoim miejscu, niczego nie brakuje. :)
Ja chcę wbić się do Was na parapetówkę! :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać te Twoje/Wasze opowieści :*
OdpowiedzUsuńHej, fajny blog, inspirujące opowieści. Ale tak czytam i widzę, że blog chyba nie jest zarejestrowany w rejestrze czasopism? Trochę mnie to martwi, bo przy tej częstotliwości wpisów, to łatwa droga do wykroczenia... przyjemności i powodzenia!
OdpowiedzUsuńjak dla mnie to możesz pisać tylko o domu i wykańczaniu itd :D ja tez wlasnie zaczelam nową prace i zaczynam odkładanie hajsu na działke :D
OdpowiedzUsuńHej! Czy mogłabyś napisać coś o mieszkaniu razem przed ślubem i po ślubie? Co się zmienia, czy jest inaczej? :)
OdpowiedzUsuńZnakomity i bardzo inspirujący wpis. Wiele ankietowanych przez nasz portal par przyznaje, że korzysta z blogów tematycznych związanych ze ślubem. Pozdrawiamy.
OdpowiedzUsuń