środa, 14 września 2016

Świadkiem być i świadka mieć [Męskim okiem]



Świadek w dniu ślubu odgrywa wielką rolę, choć oczywiście jest to rola drugoplanowa. Niemniej jednak można porównać świadka do pomocnika na boisku piłkarskim – może być mało widoczny, ale bez niego o sukces byłoby trudno.  

Dzisiaj skupię się na roli świadka – mężczyzny, choć oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby były tylko świadkowe. Uważam jednak, że najlepszą kombinacją jest świadek ze strony pana młodego i świadkowa ze strony panny młodej. Dlaczego? Odpowiem na to pytanie pod koniec tego tekstu.

Rolę świadka poznałem w niedługim czasie z obu stron. Postaram się więc opisać, jak to jest świadkiem być i świadka mieć. Zacznę z perspektywy pana młodego. Pierwszą poważną decyzją jest wybór odpowiedniej osoby na to stanowisko. I tu warto się dobrze zastanowić, gdyż można mocno żałować. Mnie to na szczęście ominęło i swojego wyboru na pewno bym nie zmienił. Jedynym dylematem w moim przypadku było to, że tak jak wspominałem, jestem zwolennikiem świadka – mężczyzny, a jeden z bardziej oczywistych kierunków w obsadzeniu tego stanowiska, czyli rodzeństwo, odpadało, gdyż mam jedynie siostrę. Tak więc o pomoc poprosiłem swojego przyjaciela. I tu gorący apel do Was, w wyborze kierujcie się tym, czy dana osoba rzeczywiście jest Wam bliska i dobrze Was zna, nie warto poddawać się np. presji rodziny, że musicie wziąć kuzyna Staszka, czy koniecznie rodzeństwo. 

Pierwszym z „obowiązków” świadka jest organizacja wieczoru kawalerskiego. Tu wychodzi to, jak dobrze świadek Was zna. Oczywiście znajomość znajomością, ale warto zamienić kilka słów o ewentualnych wizjach tego wieczoru :) Ja martwić się nie musiałem, wiedziałem że żadnych striptizerek wyskakujących z tortu i tym podobnych nie będzie, bo jest to nie w moim stylu. Było za to trochę adrenaliny, dobre jedzenie i zabawa do rana, czyli najlepsza kombinacja. O propozycjach na wieczór kawalerski i o całej jego organizacji postaram się napisać osobny post. 

Nie licząc formalności w kościele czy urzędzie, kolejny etap to już dzień ślubu (no chyba, że prosiliście świadków o pomoc w samej organizacji Waszego dnia). Niezależnie od tego, czy macie fotografów, kamerzystów, czy żadnego z nich, warto poprosić świadka o uczestniczenie w przygotowaniach do ceremonii. Po pierwsze, jak bardzo byście nie byli samodzielni, pomoc jest Wam potrzebna. W przypływie emocji, czy stresu wiele rzeczy może Wam umknąć (krzywo założona mucha, brak poszetki, butonierki itd.). Tu z ratunkiem przybywa świadek, chyba że sam stresuje się bardziej od Was :) Bardzo lubię, jak każdy szczegół jest dopracowany, dlatego jestem bardzo wdzięczny swojemu świadkowi, że zadbał o wszystko, chociażby o to, żeby mankiet dobrze wystawał spod rękawa marynarki. Po drugie, nieocenione jest również wsparcie emocjonalne w tym dniu. Niejednokrotnie widywałem panów młodych, którzy się tak denerwowali, że nie wiedzieli, co mają ze sobą zrobić. Jest więc niezbędny ktoś, kto da takiego pozytywnego kopa i postawi nas do pionu. Po trzecie i ostatnie, przygotowania ze świadkiem po prostu fajnie wyglądają na zdjęciach czy filmie :)

Przed ślubem warto się trochę wyluzować, więc z moim świadkiem po drodze po moją przyszłą żonę, wpadliśmy do McDonalda na lody :) Wiem, ryzykowny pomysł, zwłaszcza w moim wykonaniu, bo można się pobrudzić, a drugiego garnituru nie miałem, ale za to pozostaje świetne wspomnienie.

W trakcie samej ceremonii świadek za dużo roboty nie ma. Jego praca ogranicza się do podpisów pod odpowiednimi dokumentami. Dopiero po wyjściu z kościoła przydaje się bardziej. Na naszym ślubie chcieliśmy mieć płatki kwiatów przy wyjściu z kościoła, więc świadkowie musieli zadbać o to, żeby wszystkie zostały rozdane i oczywiście w odpowiednim momencie wyrzucone w powietrze. Jako, że mieliśmy sporo gości, którzy byli tylko w kościele, konieczne było zorganizowanie życzeń. Tutaj warto, żeby świadek miał donośny głos i poinformował gości, że ci którzy będą na weselu, będą składać życzenia na sali, a pozostała część już teraz. To zaoszczędzi Wam zamieszania. Zamiast kwiatów poprosiliśmy o wino lub książkę, więc niezbędne były pojemniki na ich późniejszy transport. W naszym wypadku były to stare skrzynki pomalowane na biało. Za ich transport odpowiedzialny był oczywiście świadek. Po samej ceremonii nie pojawiły się oczywiście w magiczny sposób pod drzwiami kościoła, więc świadek musi sobie to odpowiednio rozplanować i albo przyniesie je tuż przed mszą, albo szybko pobiegnie po nie zaraz po niej. Szczerze mówiąc do dzisiaj nie wiem, jak ogarnął to mój świadek :)

Pod salą historia się powtarza, gdyż znowu trzeba zająć się prezentami i kopertami. Teraz pojawia się tylko dylemat co z tym wszystkim zrobić. U nas wszystko znalazło się w apartamencie, w którym spędziliśmy noc poślubną. Świadkowie odebrali do niego klucze i zanieśli tam skrzynki, a koperty umieścili w sejfie. Dodatkowo mieliśmy miłą niespodziankę, ponieważ świadkowie zajęli się również naszymi ubraniami i pozostałymi rzeczami niezbędnymi na kolejny dzień. Miło było się o nic nie martwić. 

Na samym weselu głównym zadaniem świadków jest się dobrze bawić. Są jednak momenty, gdzie pomocna dłoń się przydaje. Między innymi świadek ściąga muchę przed tradycyjnym rzucaniem. Na pewno widzieliście też nasze zdjęcia z zimnymi ogniami. Bez świadków, a tym bardziej bez dobrego zarządzania ludźmi mojego świadka, te zdjęcia by pewnie nie były takie magiczne. To głównie dzięki niemu goście się tak świetnie zsynchronizowali i odpalili zimne ognie w jednej chwili. Dodatkowo nie tak łatwo jest rozstawić kilkudziesięciu gości, którzy w dodatku już trzeźwi nie byli :) Jeżeli o trzeźwości mowa, mój świadek zajął się jeszcze jedną rzeczą. Nie bawiliśmy się w oszukiwanie z wodą, więc świadek był moim głosem rozsądku.

Kilka tygodni później miałem okazję odwdzięczyć się mojemu świadkowi, gdyż  role się odwróciły. W moim przypadku pierwsze „obowiązki” pojawiły się jeszcze przed przygotowaniami, ponieważ podjąłem się odebrania brakujących winietek z innej części miasta. To nie był jednak koniec przygód z nimi, gdyż po chwili okazało się, że jeden z gości zmienił osobę towarzyszącą. Na ich winietkach nie dało się pisać długopisem, więc biegając z miejsca w miejsce, szukałem sklepu papierniczego z białym pisakiem. Bez tego wesele by się oczywiście odbyło i świat by się nie zawalił, ale wiem, że Panu Młodemu również zależało, żeby wszystko było idealnie, więc nie mogłem pozwolić, żeby się czymś denerwował w tak ważnym dniu. 

Przygotowania wyglądały dosyć standardowo, gdyby nie fakt, że na moment moje serce przestało bić. Otworzyłem mój pokrowiec na garnitur, a tam sama marynarka! Już miałem wizję drogi do ołtarza w krótkich spodenkach, nawet spojrzałem na fotografa, czy nie zmieściłbym się w jego spodnie, ale na szczęście sytuację opanował wspomniany już fotograf. W całym tym zamieszaniu, będąc trochę zestresowanym (chyba bardziej niż na własnym ślubie), nie wpadłem na to, że spodnie mogły się zsunąć z wieszaka na dno pokrowca :)

Po ubraniu się i sesji z Panem Młodym, przyszedł czas na transport do kościoła. Dosyć stresujący moment ze względu na to, że bez niego ślub by się nie odbył, a nigdy nie wiadomo, czy auto nie nawali, sarna nie wybiegnie pod maskę i inne takie. Na szczęście wszystko poszło gładko. Sama ceremonia, jak już wspominałem, dla świadka nie jest zbyt wymagająca. Istotnym wydaje mi się jedynie wyjście z kościoła. Jeżeli państwo młodzi chcą być przywitani płatkami kwiatów, ryżem itp. to koniecznie muszą być ostatnimi osobami opuszczającymi świątynie. Niestety nie zawsze goście są chętni do wyjścia, dlatego trzeba im subtelnie pomóc. 

Reszta tego dnia wyglądała dosyć podobnie jak u nas. Różnicą było to, że prezenty nie zostawały w pokoju państwa młodych, a jechały do domu razem z kierowcą ich auta, który był zaufanym członkiem rodziny. Myślę, że był to dobry pomysł i na pewno bezpieczniejszy niż zostawianie wszystkiego na miejscu. Niestety raz na jakiś czas zdarza nam się słyszeć, że para zostaje okradziona w dzień własnego ślubu, tak więc uważajcie.  Inną różnicą było też to, że zostałem poproszony o dokonanie kilku opłat usługodawcom. W dniu ślubu nie warto zaprzątać sobie głowy pieniędzmi.

Wykonałem też ukłon w stronę Panny Młodej. Pokój udekorowałem im różami i płatkami róż, żeby noc poślubna była jeszcze milsza. Taki ze mnie romantyk :p
Praktyczna uwaga dla świadków: przed wsiadaniem do samochodu ściągajcie marynarkę Pana Młodego i pomagajcie mu się ubrać po wyjściu z niego. Pognieciona marynarka głównej postaci wieczoru może wyglądać kiepsko.

Wracając do kwestii wyższości świadka – mężczyzny, chciałbym podsumować, dlaczego tak uważam. Po pierwsze, choć nie jest to regułą, mężczyzna lepiej zna się na garniturach, poszetkach, butonierkach itd., więc lepiej pomoże w ubieraniu pana młodego. Po drugie, wieczór kawalerski ogranicza się do męskiego grona (przynajmniej tak to tradycyjnie wygląda) i świadek – kobieta może i będzie w stanie zorganizować jakieś atrakcje, ale nie będzie mogła dopilnować całego wieczoru, gdyż nie będzie jej na miejscu. Po trzecie, skrzynki z winami, czy książkami, a nawet kwiaty trochę ważą, więc mężczyzna raczej sobie z nimi lepiej poradzi (oczywiście rozumiem, że można angażować do tego osoby trzecie). No i chyba w końcu ten donośny głos, który pomaga w organizacji gości. Są to rzecz jasna tylko moje przemyślenia i absolutnie nie krytykuję wyboru dwóch świadkowych, czy też świadka ze strony panny młodej, jednak chciałem pokazać, że wydaje mi się optymalnym rozwiązaniem wybór świadka ze strony pana młodego.

Niezależnie od tego kto jest świadkiem, trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Ślub i wesele to bardzo szczególny czas dla nowożeńców, dlatego jako świadek trzeba dołożyć wszelkich starań, żeby ten dzień upłynął dla nich możliwe bezstresowo i mogli się cieszyć tylko sobą. Kierujcie się tym przy wyborze świadków, bierzcie tylko takich, którzy sprawią, że będzie jeszcze bardziej wyjątkowo. Ja mojemu świadkowi dziękuję bardzo, bo zadbał kompletnie o wszystko :)

Bajkowe Śluby

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz