poniedziałek, 4 lipca 2016

Ślub i wesele jak z bajki - tylko czyjej?




Zaręczyliście się, planujecie ślub, tworzycie waszą jego wizję, a może już nawet od dawna macie ją w głowach. Doskonale wiecie, jak chcecie by wyglądał ten dzień. Czujecie co jest bliskie waszym sercom, co wam się marzy i oczami wyobraźni już to wszystko wyraźnie widzicie. I wtedy się pojawiają – głosy. Głosy rodziców, głosy cioć, przyjaciół, znajomych lub czasem nawet zupełnie obcych ludzi napotkanych gdzieś w Internecie. Oni też mają swoją receptę na wasz ślub. Wiedzą jak powinniście wyglądać, gdzie to przyjęcie powinno się odbyć, wiedzą nawet kogo na nie zaprosić i na co absolutnie nie wydawać pieniędzy. I się zaczyna… My jedno, ludzie drugie. Kłótnie, płacze, dylematy. A po co? Dlaczego?

Większość z tych ludzi, doradza z miłości i troski. Są to ludzie wam bliscy, którzy chcą dla was jak najlepiej. Tylko to ich „najlepiej” może być po prostu zupełnie różne niż wasze. I w tym wszystkim nie ma naprawdę niczego złego dopóki porady zostają poradami, a nie siłą narzucanym zdaniem. 

Bo przecież to miłe, gdy bliscy też się w wasz dzień angażują. Miłe gdy doradzają i służą własnymi pomysłami. Tylko w tym wszystkim chodzi o to, by ich pomysły nie stały się naszymi, jeżeli rzeczywiście tego nie chcemy.

Obserwuje wiele Panien Młodych, którym tak ciężko jest się przeciwstawić właśnie tym dobrym radom. Niejedna zrezygnuje z zaproszenia swoich przyjaciół, bo przecież trzeba w to miejsce zaprosić ciocię Krysię. Niejedna nie założy welonu, bo przecież skoro ma dziecko, to nie wypada. Zrezygnuje z sukni swoich marzeń, bo mama widzi ją w czym innym. Weźmie ślub kościelny tylko dlatego, że „co ludzie powiedzą”. A w ogóle to kto to widział wesele bez rosołu albo pójście do ślubu w trampkach? 

Ja zdaje sobie sprawę, że sytuacja na pewno wygląda trudniej, gdy to rodzice finansują nam wesele. Niestety argument, że skoro płacą to mają prawo mieć wpływ na wygląd uroczystości, jest często nie do pobicia. Ale i tu warto próbować i warto rozmawiać.

Ślub z założenia bierzemy tylko raz w życiu i wydaje mi się, że jest to wystarczający powód by zorganizować go od początku do końca, tak jak nam się marzy. Jestem daleka od głoszenia sloganów o „najpiękniejszym i najważniejszym dniu w życiu”, bo z całego serca wierzę, że tych najpiękniejszych będzie jeszcze cała masa. Ale ślub jest na pewno jednym z nich. Jest dniem, w którym świętujecie waszą miłość. Dniem, w którym bardzo chcecie, by towarzyszyli wam najbliżsi. Chcecie by razem z wami cieszyli się i radowali. Ale wcale nie musicie realizować ich własnych marzeń i wizji. I to nigdy nie będzie oznaczać, że nie liczycie się z ich zdaniem bądź nie darzycie ich uczuciem. To nie ma w ogóle nic wspólnego. Naprawdę warto poświęcić czas by naszym bliskim to wytłumaczyć, bo pisząc ten tekst, wcale nie chodzi mi o to byście teraz mówili innym, że macie ich zdanie w nosie. 

Ale naprawdę nie warto realizować cudzych wizji tylko dla własnego spokoju. Ten dzień się nie powtórzy i jest wart tego by był jak z bajki – waszej bajki. Jeżeli tylko marzy się wam, plenerowy ślub, w boho sukni i sandałach to nic nie stoi na przeszkodzie by to marzenie spełnić. Chcecie zorganizować skromne przyjęcie dla najbliższych zamiast hucznego wesela? Zróbcie to. Zróbcie wszystko co tylko przyjdzie wam do głowy (w granicach rozsądku ;)). I tak naprawdę jedyną osobą, z której zdaniem powinniście się liczyć na równi z własnym, jest wasz przyszły współmałżonek. To z nim warto dochodzić do kompromisu i jego wizji nie lekceważyć. Mężczyźni o dziwo też mają swój własny pomysł na ten dzień. ;) I w relacji między wami nigdy nie powinno się liczyć zdanie tylko jednej osoby. Ale dobrze, gdy na tych dwóch osobach projekt ślub się kończy. 

Ja cieszę się ogromnie, że moja mama nie poczuła się mniej szczęśliwa mimo, że nie założyłam białych butów, tak jakby chciała. W kościele nie zaśpiewał dla nas chór, a i tak była wzruszona. Na weselu grał dj choć wielu sugerowało zespół. Nie ubrałam żadnej typowo ślubnej biżuterii choć moja mama bardzo chciała mi ją kupić. Na obiad nie podaliśmy rosołu tylko dlatego, że sami z mężem go nie lubimy. I robiąc to wesele, tylko i wyłącznie po swojemu, wszyscy bawili się wyśmienicie, a my do dziś zbieramy komplementy na jego temat. A dla tych najbliższych, tego dnia, naprawdę nie ma znaczenia czy założyłaś te buty co chcieli. Oni przeżyją ten dzień i się nim zachwycą jakkolwiek by nie było. Nie warto na siłę się starać uszczęśliwić wszystkich wokół, bo to i tak nigdy się nie uda. Ale na pewno warto próbować uszczęśliwić siebie i tą najbliższą nam osobę. I zadbać o własne najpiękniejsze wspomnienia.

Bajkowe Śluby

1 komentarz:

  1. Niestety czasem tak jest, że nasi rodzice (zwłaszcza mamy) mają inne wyobrażenia niż my, ale jeśli sponsorują nam wesele to niegrzecznie jest się z nimi wykłócać o różne rzeczy. My finansujemy sobie przyjęcie sami, więc wszystko będzie dokładnie tak jak chcemy. Polecam wszystkim taką opcję :)

    OdpowiedzUsuń